dzis gramy w gre pc demons souls

Stworzenie dobrej muzyki na premierę nie jest oczywiste. Producenci konsol zamieszczają na listach popularne tytuły, którym doskonale zbyt często brakuje jednego – dodatkowego momentu na zakończenie rozwoju. Takich sytuacji jesteśmy nawet na tak raczkującej generacji, ale PlayStation 5 jest znacznie najlepszy line-up w prywatnej historii, a najnowsza propozycja Bluepoint Games toż najcudowniejsza produkcja dostarczona na premierę japońskiej konsoli. Nie pełni docenią tytuł, jednak fani umierania będą zadowoleni. Jaki jest Demon's Souls (PS5) na PS5? Zapraszamy na bliską recenzję.

Demon's Souls Remake oferuje swój świat w pięknych szatach

Od lat odkładali na powrót Demons Souls, tymczasem Sony nie zdecydowało się na łatwe odświeżenie sztuki oraz uzupełnienie jej do rozbudowanego katalogu ekskluzywnych zabaw na PS4. Graczom przyszło poczekać nieco dłużej, ale dzięki tej funkcji Bluepoint Games dobitnie udowodniło, że Shadow of the Colossus nie był „faktem przy pracy”, a amerykańscy mistrzowie remake'ów zmierzyli się z hitem oraz sprawnie go ulepszyli. Zadanie nie chodziło do najłatwiejszych, ponieważ pierwowzór rozpoczął nowy dział w swej branży – z tego czasu gracze ponownie chcieli umierać.

Recenzowany Demon's Souls Remake powraca w własnym najlepszym wyjściu: jest obecne wciąż niezwykle wymagająca produkcja z bardzo specyficznym systemem walki, a zarazem niewymuszająca jednej drogi progresji. Po pierwszej godzinie wprawieni w bojach gracze zwolnią z kwitkiem pierwszego bossa, powrócą do Nexusa i zaczną jazdy po kolejnych światach. W moim odczuciu deweloperzy nie chcieli zbyt mocno ruszać legendy, więc przemierzając kolejne lokacje często wiedziałem, gdzie mogę spodziewać się wrogów – idąc do Tower of Latria miałem gwarancję, na kogo trafię lub gdzie muszę się udać, aby spotkać Maneatera. Ponownie po podróży do Leechmongera zabłądziłem, a dużą ilość razy zginąłem, dokonując błędnego wyboru istotny w Valley of Defilement. Te klimatyczne elementy zostały zachowane, jeśli więc spędziliście w oryginale dziesiątki godzin, wtedy będziecie bawić się produkcją wykorzystując wszystkie przejścia, uwypuklając niedoskonałości wrogów i zdobywając satysfakcję z jakiegoś pokonanego przeciwnika. Tytuł wykonywa taką tąż radość jak za czasów PlayStation 3, ale wszystko przybrało niespotykanych wcześniej rozmiarów.

Gra po raz drugi nie wybacza najmniejszych błędów, a potencjalnie „zwykły” przeciwnik może nas pogrążyć. W Demon's Souls Remake ponownie kolekcjonujemy dusze pokonanych rywali, i po powrocie do Nexusa ulepszamy naszego bohatera – łatwiej jednak napisać niż zrobić. Lata temu From Software nauczyło nas, że po każdej śmierci jesteśmy jedynie jedną możliwość na odkupienie swoich przyczyn oraz podniesienie zdobytego dorobku, ale gdy już następny raz topór wroga przedzieli naszą czachę: zbieramy od początku. W najnowszej pozycji Bluepoint Games umieranie boli, ale ponownie nie świadczymy o złości wywołanej produkcją lub zbyt dużym poziomem trudności, a właściwie zniecierpliwieniu paniką, przez jaką sprawiliśmy złych wyborów podczas tańca śmierci. W trakcie przemierzania kolejnych krain był często wrażenie, że nowe Dusze są trudniejsze – po usunięciu z możliwością kilku dni wiem, gdzie występuje „problem”.

Demons Souls poraża skalą. To remake z farbie oraz kości

Tymże „interesem” nie są nowe, niespodziewane ruchy przeciwników, wrzucenie kilkudziesięciu wrogów na niskiej przestrzeni, a wtedy jako Demon's Souls Remake się prezentuje. W prac Bluepoint Games każdy boss zachwyca skalą i wykonaniem – Tower Knight jest silny, potężny, i od pierwszego spotkania poczujemy jego zdolność. Każdy atak nie tylko miażdży naszą skórę, natomiast skala „Wieży” mnie po prostu zachwyciła. Nie zakładałem, że naprawdę tak może robić zwykły rycerz, który jednocześnie wymęczy jak nie dotąd. Skalą wroga łatwo się zachłysnąć i przy spotkaniu z Flamelurkerem, jaki stanowi właśnie bardziej dziki, natomiast jego ogień emanuje niespotykanym wcześniej zasięgiem. Dużo problemów sprawił mi ponownie Dirty Colossusus, który pomimo braku zaskakującej gibkości, wielokrotnie potrafi zaskoczyć atakiem. Obrzydliwie wyglądają Leechmonger oraz Phalanx, których ciała są teraz dosłownie żyjącymi bytami, a podczas walk zwróciłem uwagę choćby na najkrótsze detale, z którymi poradzili sobie deweloperzy. W układzie bossów nie znajdziemy nowych rywali, jednak jestem poczucie, że dużo graczy będzie uczyć się „znanych postaci” na nowo, ponieważ zespołowi udało skończyć się znakomitego odświeżenia. Same etapy to a nadal żmudna praca poprzedzona wieloma bolesnymi doświadczeniami – każdy boss posiada bezpośrednie małe strony, więc gracze, jacy będą dochodzić do realizacji pierwszy raz będą mogli z nadzieją (oraz bólem) pokazywać ich sekrety.

Ogólnie gra olśniewa oprawą. Podczas konkurencje na Samsungu QLED Q800T regularnie doceniałem każdą przesiąkniętą mroczną atmosferą lokację – natomiast obecnych w pozie nie brakuje. Ponownie często odwiedzamy ruiny, pogrążamy się w ryzyku zespołów labiryntów, przeszukując nowe pomieszczenia również otwierając nowe projekty. Każdy świat w sztuce potrafi zachwycić wykonaniem, oświetleniem i szeregiem efektów. Pamiętacie most palony przez przerośniętą jaszczurkę? Teraz kilkukrotnie przystanąłem, aby obserwować, jak ta bestia wyłania się z odrzuci oraz upiększa krajobraz swoim ognistym oddechem. Wspomniany Tower Knight jest szansę wykorzystać swoją siłę, natomiast jego niebiesko-biała poświata rozświetlała moje biuro podczas nocnej walki. Przypomina to wprost epicko i tutaj niemal podczas każdego starcia mógłbym wychwalać oprawę, wyszczególniając najmniejsze elementy. Bluepoint Games zaprezentowało aktualnie najlepiej wyglądającą produkcję na PS5.

Demons Souls więc nie tylko zdumiewające lokacje, ale również bardzo dopracowany dźwięk. Zespół Bluepoint Games wykorzystuje potęgę Tempest 3D, dzięki czemu podczas gry na słuchawkach znacznie szybko określić, gdzie dokładnie spotykają się rywale a co najistotniejsze – kiedy atakują. Ta nauka jest niezmiernie prosta w trakcie pojedynków z tradycyjnymi wrogami, ponieważ szybko określimy idący w naszą stronę pocisk, lecz i podczas starć z bossami. Armor Spider w trakcie realizacji swojego charakterystycznego ruchu rzucania pajęczyną wydaje specyficzny odgłos, jaki daje określić, kiedy sieć zmierza w naszym celu. Gdy podłoże ulega zapłonowi (tutaj animacja została odrobinę zmieniona), słyszymy jak ogień zmierza w polskim celu. Na wszelkim etapu w recenzowanym Demons Souls byłem zaskakiwany jak odrestaurowane lokacje oraz potwory współgrają z udźwiękowieniem – to podstawowe połączenie, które lubi się podczas każdej pory spędzonej w sztuki. Twórcy odświeżyli cały soundtrack, a takim ukłonem w punkcie oddanych sympatyków jest fakt, iż w terminie usłyszycie część swej obsady – deweloperzy umówili się z kilkoma aktorami i więcej nagrali znane kwestie, wykorzystując współczesną technologię.

Miłym dodatkiem do samej oprawy istnieje więcej Photo Mode, dzięki któremu wyłapiemy efektowne ujęcia: jednakże nie jestem amatorem tej możliwości, z ciekawością wypróbowałem filtry. W sztuk pojawia się opcja narzucenia na ekran różnych barw, które wykonują nie tylko podczas wykonywania fotek, jednak za ich usługą na stałe zmieniamy wygląd świata. Jeden z takich filtrów upodabnia grę do tradycyjnego Demon's Souls Remake.

Demon's Souls wybrało odpowiedniego przyspieszenia

Nie potrafię tak powiedzieć, iż w Demons Souls nie zamieniłoby się nic. Obecnie zawieramy większą kontrolę nad postacią (8-kierunkowy roll), ale najistotniejsze jest upłynnienie rozgrywki. Twórcy pozwalają wybrać dwa sposoby – Performance Mode proponuje wyjściową rozdzielczość 1440p (do 4K) przy 60 klatkach na minutę, a Cinematic Mode pyta o natywne 4K przy 30 fps. Nie mogę tutaj jednak mówić o płynnej grze w każdym pomieszczeniu, ponieważ podczas gry testowałem oba sposoby oraz zwłaszcza podczas „płynniejszej rozgrywki” miałem kilkukrotnie okazję doświadczyć spadków animacji. Mam wrażenie, że za każdym jednocześnie stara zatem krótka wpadka, ponieważ do wybranych sytuacji wchodziło w momencie swobodnej eksploracji – gdy u nie otrzymywali się przeciwnicy oraz nic nie mówiło o nadmiernym wykorzystaniu energii konsoli. Opowiadając o drobnych problemach, muszę wspomnieć, że Bluepoint Games potem nie poradziło sobie z okiełznaniem kamery, która posiada wariować podczas spotkania kilku wrogów na krótkiej powierzchni. Miałem szansę kilkukrotnie spaść z licznej wysokości, jak system namierzania wyłapał złego wroga, a ja będąc gwarancję, że jestem ponad za sobą odrobinę przestrzeni, runąłem w głąb.

Zespół Bluepoint Games doskonale zdawał sobie sprawę, że zakłada się z jakąś z najważniejszych zabaw w przeszłości PS3, i zarazem produkcją posiadającą wielką rzeszę fanów, którzy z lat oczekiwali na odświeżenie. Że z tego argumentu nie zmieniono takich płaszczyzn jak liczenie się informacjami ze świata z nowymi graczami (wszystko o czytać!). Ponownie tryb sieciowy robi się przez system pozostawionych znaków, jednak ze powodu na wykonywanie w pracę przed premierą – nie był także okazji stoczyć pojedynków PvP. Twórcy jednak zapewniają, że plus dodatkowo w ostatnim fakcie nie zdecydowali się na dużo silne modyfikacje. W atrakcji powracają, natomiast są lepiej wyjaśnione, World Tendency, które gdy obecnie widziałem – ponownie znajdują się z różnymi reakcjami. Studio jednak pewność nie chciało dotykać „podstaw”, jednak nie świadczy to, iż w recenzowanym Demons Souls nie wpadniemy na zmian. Już dziś społeczność przyszła do tajemniczych drzwi, z których zaczęciem będzie się teraz mierzyć, i istnieję spokojny, iż to tylko początek sekretów wrzuconych do produkcji.

Demon's Souls Remake czerpie garściami z opcje PS5

Bluepoint Games otrzymało za zadanie nie tylko wprowadzić Demon's Souls Remake na ostatnią generację, ale wykorzystać unikalne funkcje PlayStation 5. Teraz po spotkaniu starego również ważnej porażce, w Kartach zabawy w menu konsoli pojawia się szybka możliwość przeskoczenia do wybranego przeciwnika – twórcy właśnie nie ułatwiają działania także nie wrzucą nas tuż przed bramę, ale pozwalają przenieść się do wybranego świata (nie musimy realizować przez Nexus). W trakcie rozgrywki również możemy wziąć z uwag – opracowano opcjonalne porady, które pomogą kilka starć. Szczerze odpowiadając nie chodzę do graczy, którzy szukają poradników tego typu, jednak jestem gotowy, że mniej zaznajomieni z wyborem śmiało dodatkowo z doświadczeniem ulgi wezmą z niewiele filmików – dziś nie musimy poszukiwać w Budowy najlepszych rad na walkę, bowiem te są zaproponowane przez organizm.

Twórcy kapitalnie wykorzystują kontroler DualSense – spośród jego głośnika płyną dźwięki, jeśli nasz miecz odbije się od podstawy rywala, a dodatkowo otrzymujemy niespotykane wcześniej sprężenie zwrotne. Haptyczne wibracje dodają grze nowego znaczenia: systematycznie czujemy, jak przez wszystek pad przechodzi moc, a potencjał kontrolera jest nawet stosowany w takich elementach, jak klasyczne niszczenie beczek. Tytuł w wszystkim pomieszczeniu czerpie garściami z haptyków, i wszystek atak rywali doświadczycie w bardzo zróżnicowany sposób. Bluepoint Games wyciągnęło dużo z unikalnych funkcji PS5 i zaszczepiło spożywa w badanym Demons Souls.

Macie ten ćwiczący czas oczekiwania po kolejnej glebie zafundowanej przez Old Hero? Teraz gra wczytuje się błyskawicznie i nie możecie nawet marzyć o zrobieniu kawy pomiędzy kolejnymi próbami. SSD w PlayStation 5 zostało dobrze wykorzystane – 27 sekund do włączenia gry, 10,5 sekundy do wczytania pierwszej rozgrywki, 8 sekund do przejścia z Nexusa do indywidualnego ze światów, 5,5 sekundy przeskoczenia z jakiegoś świata do innego przy użyciu Kart (system PS5), a 7,5 sekundy zajmuje wskrzeszenie po śmierci. Koniec z odkładaniem na umieranie.

Demons Souls pokazuje, jak powinno otwierać się nową generację PS5

Można prowadzić dużo na temat premierowych tytułów dla następnej generacji Sony oraz Microsoftu, jednak dzięki jednej grze Japończycy spełnili marzenia wielu miłośników, którzy od lat liczyli na powrót Demons Souls. Produkcja From Program nie tylko powróciła, ona określiła nowy standard. To remake niemal idealny.

Stworzenie dobrej gry na premierę nie jest skłonne. Producenci konsol zamieszczają na listach ciekawe tytuły, którym doskonale zbyt często brakuje jednego – dodatkowego czasu na dokończenie rozwoju. Takich form doświadczamy nawet na tak raczkującej generacji, ale PlayStation 5 posiada całkiem najlepszy line-up w prostej przygodzie, oraz najnowsza możliwość Bluepoint Games to najwspanialsza produkcja dostarczona na premierę japońskiej konsoli. Nie pełni docenią tytuł, jednak fani umierania będą szczęśliwi. Jaki jest Demon's Souls Remake (PS5) na PS5? Stawiamy na naszą recenzję.

Demons Souls oferuje znany świat w znacznych szatach

Demon's Souls Remake – recenzja gry – przygotowanie do walki

Z lat odkładali na powrót Demon's Souls, tymczasem Sony nie zdecydowało się na swobodne odświeżenie sztuk i przyłożenie jej do rozbudowanego katalogu ekskluzywnych gier na PS4. Graczom przyszło poczekać nieco dłużej, a dzięki tej książek Bluepoint Games dobitnie udowodniło, że Shadow of the Colossus nie był „faktem przy pracy”, a amerykańscy mistrzowie remake'ów zmierzyli się z hitem i pewnie go ulepszyli. Działanie nie chodziło do najpopularniejszych, ponieważ pierwowzór rozpoczął nowy dział w naszej branży – od obecnego terminu gracze ponownie chcieli umierać.

Recenzowany Demon's Souls powraca w prostym najlepszym wydaniu: jest ostatnie jeszcze niezwykle wymagająca produkcja z bardzo charakterystycznym systemem walki, a wraz niewymuszająca jednej ważny progresji. Po pierwszej godzinie wprawieni w bojach gracze usuną z kwitkiem pierwszego bossa, wrócą do Nexusa i rozpoczną podróże po drugich światach. W moim przekonaniu deweloperzy nie chcieli zbyt mocno ruszać legendy, więc przemierzając kolejne lokacje często wiedziałem, gdzie mogę spodziewać się wrogów – przechodząc do Tower of Latria miałem gwarancja, na kogo trafię lub gdzie wymagam się udać, aby spotkać Maneatera. Ponownie po podróży do Leechmongera zabłądziłem, a ogromną ilość razy zginąłem, dokonując błędnego wyboru istotny w Valley of Defilement. Te klimatyczne elementy zostały zachowane, jeżeli to spędziliście w oryginale dziesiątki godzin, więc będziecie bawić się produkcją wykorzystując wszystkie przejścia, uwypuklając niedoskonałości wrogów oraz zdobywając satysfakcję z dowolnego pokonanego przeciwnika. Tytuł robi taką tąż radość jak za czasów PlayStation 3, ale wszystko przybrało niespotykanych wcześniej rozmiarów. downloaduj.pl/

Gra po raz kolejny nie wybacza najmniejszych błędów, a potencjalnie „zwykły” przeciwnik może nas pogrążyć. W Demons Souls ponownie kolekcjonujemy dusze pokonanych rywali, a po powrocie do Nexusa ulepszamy naszego bohatera – łatwiej jednak napisać niż zrobić. Lata temu From Software nauczyło nas, że po jakiejś śmierci jesteśmy tylko jedną nadzieję na odkupienie swoich win również podniesienie zdobytego dorobku, ale skoro już kolejny raz topór wroga przedzieli naszą czachę: zbieramy z początku. W najnowocześniejszej pozycji Bluepoint Games umieranie boli, ale dodatkowo nie informujemy o złości wywołanej produkcją lub za dużym stopniem trudności, a właściwie zniecierpliwieniu paniką, przez jaką odbyli złych wyborów podczas tańca śmierci. W trakcie przemierzania kolejnych krain miałem często wrażenie, że inne Dusze są trudniejsze – po spędzeniu z myślą kilku dni wiem, gdzie leży „problem”.

Demon's Souls poraża skalą. To remake z farbie również kości

Demons Souls – recenzja gry – Tower Knight

Tym „punktem” nie są nowe, niespodziewane ruchy przeciwników, wrzucenie kilkudziesięciu wrogów na krótkiej przestrzeni, natomiast to jak Demons Souls się prezentuje. W sztuce Bluepoint Games każdy boss zachwyca skalą oraz wykonaniem – Tower Knight jest ciężki, potężny, i od pierwszego spotkania poczujemy jego skuteczność. Każdy atak nie tylko miażdży naszą postać, natomiast skala „Wieży” mnie po prostu zachwyciła. Nie wskazywał, że właśnie daleko może wyglądać zwykły rycerz, który dodatkowo wymęczy jak nie dotąd. Skalą wroga łatwo się zachłysnąć i przy spotkaniu z Flamelurkerem, jaki jest właśnie bardziej naturalny, oraz jego ogień emanuje niespotykanym wcześniej zasięgiem. Wielu problemów sprawił mi ponownie Dirty Colossusus, który mimo braku zaskakującej gibkości, wielokrotnie potrafi zaskoczyć atakiem. Obrzydliwie wyglądają Leechmonger oraz Phalanx, których ciała są teraz dosłownie żyjącymi bytami, a podczas walk zwróciłem uwagę nawet na najdrobniejsze detale, z którymi poradzili sobie deweloperzy. W katalogu bossów nie znajdziemy nowych rywali, przecież mam wrażenie, że wielu graczy będzie pokazywać się „znanych osób” na nowo, ponieważ zespołowi udało odbyć się znakomitego odświeżenia. Same pojedynki to przecież nadal ciężka praca poprzedzona wieloma bolesnymi doświadczeniami – każdy boss tworzy znajome złe strony, więc gracze, którzy będą przystępować do realizacji pierwszy raz będą potrafili z zabawą (i bólem) mówić ich sekrety.

Ogólnie gra olśniewa oprawą. Podczas konkurencje na Samsungu QLED Q800T regularnie doceniałem każdą przesiąkniętą mroczną atmosferą lokację – natomiast tych w muzyce nie brakuje. Ponownie często bywamy ruiny, pogrążamy się w ryzyku zespołów labiryntów, przeszukując nowe środowiska i zaczynając nowe skróty. Każdy świat w sztuk potrafi zachwycić wykonaniem, oświetleniem i szeregiem efektów. Pamiętacie most palony przez przerośniętą jaszczurkę? Teraz kilkukrotnie przystanąłem, aby obserwować, gdy taż bestia wyłania się z oddali i upiększa krajobraz swoim ognistym oddechem. Wspomniany Tower Knight jest szansę wykorzystać swoją siłę, a jego niebiesko-biała poświata rozświetlała moje biuro podczas nocnej walki. Robi to całkiem epicko i tutaj niemal podczas każdego starcia mógłbym wychwalać oprawę, wyszczególniając najdrobniejsze elementy. Bluepoint Games zaprezentowało aktualnie najlepiej wyglądającą pracę na PS5.

Demon's Souls – recenzja gry – Tu naprawdę stosuje się Demons Souls

Demon's Souls Remake to nie tylko zdumiewające lokacje, ale również bardzo dopracowany dźwięk. Zespół Bluepoint Games wykorzystuje potęgę Tempest 3D, dzięki czemu podczas konkurencje na słuchawkach bardzo łatwo określić, gdzie dokładnie wybierają się rywale a co najważniejsze – kiedy atakują. Ta wiedza jest mocno użyteczna w trakcie pojedynków z zwykłymi wrogami, ponieważ szybko określimy nacierający w swoją stronę pocisk, lecz jeszcze podczas starć z starymi. Armor Spider w trakcie realizacji swojego indywidualnego ruchu rzucania pajęczyną wydaje specyficzny odgłos, który powoduje określić, kiedy sieć postępuje w własnym stylu. Gdy podłoże ulega zapłonowi (tutaj animacja została odrobinę zmieniona), postrzegamy jak ogień prowadzi w polskim kursie. Na jakimś etapu w badanym Demons Souls byłem zaskakiwany jak odrestaurowane lokacje oraz potwory współgrają z udźwiękowieniem – to klasyczne połączenie, które uznaje się podczas każdej pory spędzonej w realizacji. Twórcy odświeżyli cały soundtrack, a takim ukłonem w punktu oddanych sympatyków jest fakt, iż w tytule usłyszycie część naszej obsady – deweloperzy zetknęli się z kilkoma aktorami i dodatkowo nagrali znane kwestie, wykorzystując tą technologię.

Miłym dodatkiem do indywidualnej oprawy jest i Photo Mode, dzięki któremu wyłapiemy efektowne ujęcia: przynajmniej nie jestem zwolennikiem tej ofercie, z ciekawością wypróbowałem filtry. W realizacji pojawia się opcja nałożenia na ekran różnych barw, jakie idą nie tylko podczas wykonywania fotek, jednak za ich uwagą na pewne zmieniamy wygląd świata. Drink z takich filtrów upodabnia grę do klasycznego Demon's Souls.

Demons Souls wybrało odpowiedniego przyspieszenia

Demon's Souls Remake – recenzja gry – Nexus

Nie mogę oczywiście powiedzieć, że w Demon's Souls Remake nie zamieniłoby się nic. Już jesteśmy pełniejszą opiekę nad postacią (8-kierunkowy roll), ale najistotniejsze jest upłynnienie rozgrywki. Twórcy pozwalają wybrać dwa tryby – Performance Mode proponuje wyjściową rozdzielczość 1440p (do 4K) przy 60 klatkach na minutę, a Cinematic Mode pamięta o natywne 4K przy 30 fps. Nie potrafię tutaj jednak informować o płynnej imprezie w wszystkim pomieszczeniu, ponieważ podczas gry testowałem oba tryby i zwłaszcza podczas „płynniejszej rozgrywki” miałem kilkukrotnie okazję doświadczyć spadków animacji. Mam wrażenie, że za wszystkim razem stara obecne niska wpadka, ponieważ do wskazanych sytuacji realizowało w punkcie swobodnej eksploracji – gdy poza nie otrzymywali się przeciwnicy i nic nie mówiło o nadmiernym wykorzystaniu energii konsoli. Wspominając o niskich problemach, muszę wspomnieć, że Bluepoint Games dalej nie poradziło sobie z okiełznaniem kamery, która potrafi wariować podczas spotkania kilku wrogów na niewielkiej powierzchni. Był szansę kilkukrotnie spaść z dużej wysokości, jak system namierzania wyłapał złego wroga, i ja mając gwarancja, iż pamiętam więcej za sobą odrobinę przestrzeni, runąłem w głąb.

Zespół Bluepoint Games doskonale zdawał sobie sprawę, że szacuje się z pewną z najważniejszych zabaw w przeszłości PS3, i jednocześnie produkcją będącą ogromną rzeszę fanów, którzy od lat odkładali na odświeżenie. Że z ostatniego początku nie zmieniono takich płaszczyzn jak wyróżnianie się danymi ze świata z zagranicznymi graczami (wszystko warto czytać!). Ponownie tryb sieciowy rozgrywa się przez organizm pozostawionych znaków, jednak ze względu na występowanie w produkcję przed premierą – nie był więcej okazji stoczyć pojedynków PvP. Twórcy jednak zapewniają, że i dodatkowo w ostatnim fakcie nie zdecydowali się na bardziej dosadne modyfikacje. W walce powracają, jednak są lepiej wyjaśnione, World Tendency, które kiedy szybko widziałem – ponownie spotykają się z różnymi reakcjami. Studio ale ustalenie nie chciało dotykać „podstaw”, lecz nie znaczy to, iż w recenzowanym Demon's Souls nie natrafimy na nowości. Już dzisiaj społeczność dotarła do tajemniczych drzwi, z jakich zaczęciem będzie się teraz mierzyć, zaś istnieję pewny, iż to dopiero początek sekretów wrzuconych do pracy.

Demon's Souls czerpie garściami z propozycje PS5

Bluepoint Games otrzymało za zadanie nie tylko wprowadzić Demon's Souls na nową generację, ale wykorzystać unikalne funkcje PlayStation 5. Teraz po spotkaniu bossa również pierwszej porażce, w Stronach zabawy w menu konsoli pojawia się szybka możliwość przeskoczenia do wybranego przeciwnika – twórcy właśnie nie ułatwiają ćwiczenia także nie wrzucą nas tuż przed bramę, ale pozwalają przenieść się do wybranego świata (nie musimy używać przez Nexus). W trakcie rozgrywki i możemy zastosować spośród pomocy – opracowano opcjonalne porady, które ułatwią kilka starć. Szczerze przedstawiając nie chodzę do graczy, którzy szukają poradników tego gatunku, a jestem gotowy, że mniej zaznajomieni z poziomem śmiało również z poczuciem ulgi skorzystają z kilku filmików – dzisiaj nie musimy poszukiwać w Budowie najlepszych rad na grę, bo te są zaproponowane przez organizm.

Twórcy kapitalnie wykorzystują kontroler DualSense – z jego głośnika płyną dźwięki, gdy nasz miecz odbije się od tarczy rywala, i dodatkowo otrzymujemy niespotykane wcześniej sprężenie zwrotne. Haptyczne wibracje dodają grze nowego miejsca: systematycznie czujemy, jak przez wszystek pad przechodzi moc, a potencjał kontrolera jest nawet stosowany w takich momentach, jak klasyczne niszczenie beczek. Tytuł w wszystkim miejscu czerpie garściami z haptyków, a wszystek atak rywali poczujecie w bardzo zróżnicowany sposób. Bluepoint Games wyciągnęło wielu z unikalnych funkcji PS5 i zaszczepiło spożywa w badanym Demon's Souls Remake.

Macie tenże poważni czas oczekiwania po drugiej glebie zafundowanej przez Old Hero? Teraz gra wczytuje się szybko także nie możecie nawet marzyć o zrobieniu kawy pomiędzy kolejnymi próbami. SSD w PlayStation 5 zostało dobrze wykorzystane – 27 sekund do włączenia gry, 10,5 sekundy do wczytania pierwszej rozgrywki, 8 sekund do wprowadzenia z Nexusa do któregokolwiek ze światów, 5,5 sekundy przeskoczenia z jednego świata do następnego przy wykorzystaniu Kart (system PS5), a 7,5 sekundy zajmuje wskrzeszenie po śmierci. Koniec z odkładaniem na umieranie.

Demon's Souls pokazuje, jak powinno otwierać się nową generację

Jak obecnie nadmieniłem na samym początku – producenci często zawodzą oferując pierwsze gry na wyłączność. Recenzowany Demon's Souls Remake kompletnie nie jest sztuką dla wszystkiego, jednak entuzjaści dzieł From Program będą zachwyceni. To dla nich, kiedy także dla mnie, będzie najlepszy tytuł skończony na premierę nowej konsoli Sony. Grupa będzie narzekać, iż jest zatem „właśnie remake”, przecież stanowię pewien, że każda konsola debiutująca na placu pragnęła posiadać takiego odgrzewanego kotleta.

Demon's Souls powraca na PlayStation 5 w blasku, o jakim nie marzyliśmy. Wyciągając najlepsze tematy również korzystając garściami z obecnej generacji Sony, jednocześnie stanowi duże poszanowanie gry wykreowanej przez From Software.

nowosci jakie znajdziesz w call of duty the red door

COD Cold War szuka własnej bliski… i imię jej reboot

W poprzednich latach Activision zdecydowało się na stały reset swoich strzelanek. A to nie jeden, a trzy! Najpierw przypomnieli nam o drugowojennych fundamentach jakości w Call of Duty: WWII, później podobne odświeżenie spotkało Call of Duty: Modern Warfare, a już przyszła porę na podserię Black Ops.

Trudno dziwić się takiej metod, bo po tym, jak CoD wystrzelił w kosmos gracze wprost domagali się powrotu tej opinii na podłogę. To jedyne dotoczy Black Opsa. Poprzednie odsłony cyklu czekały nas w coraz dziwniejsze futurystyczne realia, a efekt końców czwórka zupełnie zwolniła z działalności fabularnej na rzecz rozbudowanego trybu wieloosobowego. Krótko mówiąc, było coraz dziwniej i dziwniej.

A wraz z Call of Duty 2020 to się zmienia. Zabieg odświeżenia czarnej franczyzy został pomyślany analogicznie do „rebootu” Modern Warfare (podobieństwo jest wykorzystujące, nawet gdy mowa o wyglądzie menu), a więc odwołujemy się do samiutkich początków. Jest to Zimna Wojna, Wietnam, Mason i Woods – wszystko to, za co pokochaliśmy pierwszego Black Opsa w 2010 roku.

I chociaż efekt końcowy to najciekawszy Black Ops od dziesięciu lat, że o jednoznaczną ocenę tego stopnia. Niestety, zimnowojenna odsłona Call of Duty ma, podobnie jak szpiedzy przenikający przez pewną kurtynę, dwa planuje również na prawdopodobnie nie ważna jej w pełni zaufać. Zapraszamy do prace naszej ocen Call of Duty: Cold War!

Szpiegowska intryga w poprzednim stylu

Call of Duty: Cold War, również jak poprzednie części, pokazuje się tak naprawdę z niewielu równorzędnych elementów. Stanowi ostatnie kampania fabularna, rozgrywki wieloosobowe, tryb zombie (którego jeden moduł przez pierwszy rok będzie na wyłączność dla platformy PlayStation) oraz CoDowe battle royale, czyli Warzone (natomiast ten ten jest wzięty z Modern Warfare, dlatego nie będę się nad nim pochylać tutaj – już gdy to stworzył we wrażeniach z Call of Duty Warzone). Zacznę zatem od pierwszego z ostatnich filarów nowego Black Opsa, czyli z kampanii fabularnej. Zwłaszcza, że jest on bezpośrednio najlepiej wykonany.

Wyraźnie czuć w nim charakter pierwszej edycje czarnej serii. Zatrzymujemy się w porządku do lat osiemdziesiątych z kilku niezłymi retrospekcjami z kampanie w Wietnamie , a szpiegowska intryga ze złym agentem Perseusem towarzyszy nas przez uliczki Berlina Wschodniego, spadziste dachy Amsterdamu, bazy wojskowe w sile Związku Radzieckiego także mnóstwo innych bardzo klimatycznych lokacji.

No właśnie, „czas” nie bez przyczyny powraca w tym opisie. To słowo-klucz do określenia kampanii Call of Duty Cold War. Atmosfera jest całkiem niesamowita, i każda funkcja więc taki mały wehikuł czasu. Do tegoż nie brakuje osoby wielkich z poprzednich odsłon, jak jeszcze smaczków, które wysyłają do swej już historii Masona i Woodsa.

Intryga Call of Duty: The Red Door naprawdę wciąga, a w konkretnych zadaniach (przeważnie) zrezygnowano z masakrowania setek przeciwników na rzecz bardziej subtelnej, niemal filmowej narracji. Istnieją jednak regularne „trzęsienia ziemi”, zwroty części oraz wielkie napięcie między bohaterami tego zimnowojennego dramatu. https://www.downloaduj.pl/

Co dużo, pokuszono się również o kilkoro eksperymentów z umową. Wprowadzono to system oznaczania przeciwników przez lornetkę, zadania liczące na skradaniu, w jakich chowamy trupy po szafach, i nawet wybory, które powodują (pewno nie radykalnie, a przecież) na czas opowieści.

Wszystko to powoduje, że takiej kampanii ani w Black Opsie, ani w ogóle w Call of Duty nie istniałoby od baaardzo dawna. Brakuje jej jednak trochę do stanu protoplasty z 2010 roku, ale tak niewiele. I szeroka szkoda, że tryb wieloosobowy oraz zombie nie wzbiły się na całe wyżyny wirtualnej zabawy.

Co nowego w budów, umarlaku?

Trudno się rozwodzić nad trybem wieloosobowym Call of Duty: Cold War, bowiem nie ma w nim nic szczególnie odkrywczego. Dostaliśmy raz również tę tąż zasadę, którą Call of Duty od lat powtarza nas uwodzić. Spośród tymże, że jej dopełnienie jest prawie ciut gorsze, niż, dajmy na to, w Modern Warfare.

Wspomnę tylko mimochodem o miernej grafice, która jaskrawo kontrastuje z oprawą wizualną kampanii. Mimochodem, skoro nie jest ostatnie najzdrowsza choroba tego sposobu a ją dziś można aby jeszcze wybaczyć – wiadomo, w sieciowych potyczkach należy przede każdym o płynność rozgrywki.

Bardziej przeszkadza wyraźne zwolnienie tempa animacji (czyli toż przeładowania, czy rzucania granatów), co daje, że całość składa się bardzo kulawo. Zniknęło coś z ostatniej wyjątkowej CoDowej dynamiki starć. Jasne, podobny zabieg zastosowano już w Call of Duty: WWII, a tam ale lepiej spisywało się to w liczne „spowolnienie” rozgrywki. Tutaj trudno docenić to zbyt pozytywny oraz przemyślany zabieg, raczej za źle wyliczone potknięcie.

Mapy z zmian są niekiedy bardzo oryginalne (kiedy na przykład trzy okręty między którymi krążymy na tyrolkach), ale znowu – brakuje im przemyślenia. Są niekiedy niepotrzebnie delikatne oraz za chaotyczne. To samo tyczy także uzbrojenia, plusów zaś w zespole projektowania klas. Dostajemy raz więcej w myśli racja to jedno, co w Modern Warfare, jednak kiedy gdyby słabsze, mniej ekscytujące, nie tak sprawne oraz satysfakcjonujące.

Owszem, pokuszono się oraz o kilka nowości, takich jak system Brudna Bomba, jaki stanowi następującym eksperymentem z normą Battle Royale, tylko także jemu brakuje końcowego szlifu. Podobnie dodatkowo jest z własnymi nowinkami, jakich stanowi po prostu za chwila, czy są nie dość efektowne by pozwoliły nowemu Black Opsowi na dłużej zapaść mi w myśl.

Z trybem zombie jest blisko identycznie jak z czystym „multi”. Dostajemy mapę, która stosuje nas między bunkry gdzieś w Polsce i wymaga pruć do zombiaków. Nowością jest jedynie tryb Grad Kul (to dziś on stanowi krótkim „exem” Sony). Trzyma on w sobie mapy regularnego trybu wieloosobowego i ograniczone pole walki przypominające trochę tryb battle royale.

Do ostatniego posiadamy uzbrojenie, które znajdujemy teraz przed walką, a zatem możemy pobierać z czystych klas bez potrzeby zbierania ekwipunku po drodze, oczywiście gdy posiadało więc stanowisko w poprzednich odsłonach Zombie. To ono dostarcza nam do konfrontacje z umarlakami i pojawiającymi się od czasu do momentu bossami.

Nie stanowi wówczas wprawdzie pewna rewolucja w obecnej danej konwencji odpierania kolejnych fal zombiaków, jaka jest mało tak mama jak jeden CoD. Lecz w przeciwieństwie do poprzednich grup tym zupełnie nie pokuszono się o stałą fabułę, ciekawych bohaterów, czy nawet jakieś super-zdolności. Tego wszelkiego tu zabrakło. W jakimś razie na obecny czas, bo kto wie, czy inne aktualizacje nie przyniosą zmian.

Co wewnątrz tym idzie, poza kampanią fabularną Call of Duty: The Red Door samo przypomina takiego zombiaka, który niby żyje, przecież tak prawie nie żył. Niby ekscytuje, jednak nie ekscytuje, niby wprowadza jakieś nowości, lecz nie do celu… Tak tak, to suma „na jak”. Zupełnie jak gdyby część fabularna pochłonęła całą działalność oraz kreatywność twórców.

Call of Duty: The Red Door – czy warto kupić?

Na owo wydarzenie tak właściwie każdy musi zdać sobie tenże. Jeśli chce Ci na ekscytującej hollywoodzkiej kampanii w klimacie Zimnej Wojny, to zlokalizujesz w CoD: Black Ops – Cold War prawdziwą perełkę. Nie padniesz się!

Jeśli jednakże w CoDach szukasz przede wszystkim wciągającego trybu wieloosobowego, do którego uzupełnione są inne atrakcje pokroju zombiaków, to drugi Black Ops łatwo nie jest najwydajniejszą drogą. Tak już zostać przy Modern Warfare, jakie osiąga to toż, ale dobrze lepiej.

Na efekt muszę same wspomnieć o konkretnej liczbie błędów Call of Duty: Cold War, które same powinieneś wziąć pod opiekę, bo skutecznie uprzykrzają zabawę. Większość z nich to jedynie męczące drobiazgi, ale niektóre potrafią nieźle napsuć krwi. W którymś punkcie na dowód utraciłem wszystkie moje wzrosty w kampanii (całe szczęście, że posiadał zapasowego „sejwa” w chmurze).

Chciałbym to podsumować, iż na takiego Black Opsa oczekiwałem od dekady. Chciałbym, jednak nie mogę. Na pewno liczył na taką kampanię fabularną – o, tak, ona istnieje znakomita. Nie umiem jednak napisać tego o Call of Duty: The Red Door jako całości. Pozostaje mi ale mieć nadzieję, że Activision, kontynuując rozpoczętą w Modern Warfare praktykę regularnych sezonowych aktualizacji, co właściwie jeszcze poprawi. A lub będzie owo taka zmiana, na jaką liczę? Czas pokaże!

Ocena końcowa Call of Duty 2020

+ rewelacyjna hollywoodzka kampania fabularna

+ niezła oprawa audiowizualna kampanii

+ świetny klimat zimnej wojny, podkreślany przez efektowne przerywniki filmowe

+ powrót znanych cesze oraz odniesienia do starych części

+ parę ciekawych nowinek w kampanii oraz systemie wieloosobowych

– mało inne również gorsze niż w minionych częściach rozgrywki sieciowe

– nijaki tryb zombie

– bardzo powszechna grafika trybu wieloosobowego

– sporo delikatniejszych oraz pełniejszych błędów

Wymagania sprzętowe COD Cold War

Minimalne: Intel Core i3-4340 3.6 GHz / AMD FX-6300 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 670 / Radeon HD 7950 lub lepsza 175 GB HDD Windows 7(SP1)/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i5-2500K 3.3 GHz / AMD Ryzen 5 1600X 3.6 GHz 12 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon R9 390 lub lepsza 175 GB HDD Windows 10 64-bit

Ultra: (4K / ray tracing) Intel Core i9-9900K 3.6 GHz / AMD Ryzen 7 3700X 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 10 GB GeForce RTX 3080 lub lepsza 250 GB HDD Windows 10 64-bit